Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

OSOBLIWE I CUDOWNE PRZYPADKI AVY LAVENDER


LISTOCENZJA z rodziny magicznych #nierecenzji się wywodzi, choć niczym kot, własnymi ścieżkami chodzi. Rządzi się własnymi prawami, nie przejmując się powtórzeniami. Niekiedy interpunkcję olewa - opisuje, jak czuje, nie tak, jak trzeba. Jest zlepkiem myśli, spostrzeżeń, zachwytów, pocztówką z podróży do książkowych bytów.
Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)
"PARABATAI to przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony Parabatai)
W dzisiejszej listocenzji o książce..
  • osobliwie-uczuciowo-uroczo-uskrzydlającej
  • wolnej od wulgaryzmów
  • erotycznie ubogiej
  • pozbawionej scen brutalnych
  • przynoszącej łzy
  • bez której w Twojej domowej biblioteczce jest jakoś pusto
  • której daję 10/10 piórek wspaniałości

Droga Parabatajko,
Nie masz wprawdzie skrzydeł, by latać, ale...
Gdybyś miała skrzydła, a latać byś nie umiała, kazałabym Ci narzucić stary, zielony płaszcz, wsiąść w spóźniony pociąg i pojechać wprost do przemoczonego Seattle. Bowiem tam, na jakże ładnie nazwanej, uliczce Pinnacle, mieści się słynna piekarnia Emilienne Lavender. Królestwo dekadenckich deserów, które kiedyś otworzył pewien niepełnosprawny piekarz, kusi zbłąkane dusze uwodzicielskim aromatem świeżego, jeszcze ciepłego chleba, o wyszukanej, francuskiej nazwie i prawdziwie domowym smaku. Mam wrażenie, że odnalazłabyś się tam wyjątkowo dobrze.
Zewsząd otoczona  zapachem słodkich wypieków, mogłabyś wybrać jeden ze specjałów Amerykanki indiańskiego pochodzenia, a potem, zabrawszy swój łup, przycupnąć na zapleczu, w pobliżu wielkiego, chlebowego pieca. Może, przy odrobinie szczęścia, przysiadłaby się do Ciebie dziewczyna o uroczym, ptasim imieniu oraz z parą pstrokatych skrzydeł na plecach? Może przy akompaniamencie deszczu, zechciałby opowiedzieć Ci jakąś przedziwną historię, którą potem mogłabyś długo, długo wspominać...
Gdybyś miała skrzydła, a latać byś nie umiała,  właśnie opowieść anielskiej Avy, pozwoliłaby Ci poszybować wyobraźnią tam, gdzie zdrowy rozsądek nie ma wstępu. Ciepła, lecz przytłumiona smutkiem historia osobliwej rodziny Lavenderów, to coś, co w jednej chwili potrafi wznieść Cię ponad przyziemną codzienność, a ułamek sekundy później,  ściągnąć brutalnie na ziemię. Przynosi ukojenie, uskrzydla, wprowadza w stan słodkiej nieważności, ale w swej całej cudowności, nie zapomina też, by otulić podróżnika szalem utkanym z mroku.
Gdybyś miała skrzydła, a latać byś nie umiała, utożsamiłabyś się na pewno z tą wielowątkową, wielobarwną i wieloznaczną historią, którą własnymi słowami opisać niełatwo. Jest to bowiem historia kobiet wyjątkowych: począwszy od znikającej; przez taką, która zakopała głęboko swe serce, by nigdy więcej nie nadgryzła go miłość; zmierzająca do udręczonej wiernością istoty, czytającej z zapachów; przypieczętowana pierzastym losem skrzydlatej.
Jest to także historia chłopców, dużych i małych: chłopca pragnącego aprobaty ojca, który idąc drogą na skróty, zgubił samego siebie; wysokiego stolarza, który pragnął wzlecieć na skrzydłach miłości, lecz ona ciągle mu odmawiała; małego, który coś wiedział, coś widział, ale nie mógł o tym mówić, bo nie lubił niektórych słów... i o wielu, wielu innych.
Gdybym to ja  miała skrzydła, może znalazłabym bardziej wzniosłe słowa, może łatwej byłoby mi uchwycić ulotność i subtelność tej wyjątkowej  opowieści... Opowieści przepełnionej miłością różnych smaków i kolorów, łaskoczącą piórkiem kanarka, zniewalającą pokrętnością zdarzeń. Opowieścią o ludziach niewidocznych, lecz wciąż obecnych. O słabościach, niepewnościach, życiu pod kloszem. Wreszcie opowieścią o tym, jak dar niebios może się stać przekleństwem, jak urocze piórka mogą nasiąknąć nienawiścią i pociągnąć ku ziemi.
Gdybym miała skrzydła, to ta historia złamałaby je nieodwracalnie.

Strzepuję okruszki zmyślonych ciasteczek, zbieram pióra z podłogi i zastanawiam się, czy znajdziesz w tych słowach jakikolwiek sens. Ostatnie zdanie okaleczyło moją i tak już kaleką wyobraźnię, dlatego nie dziw się, że ta listocenzja jest taka dziwna. A jednak to właśnie zakończenie sprawiło, że chcę jeszcze raz odwiedzić deszczowe Seattle...
Nie ważne, czy masz skrzydła, bo i tak musisz usłyszeć tę historię z ust samej Avy! Musisz zaopatrzyć się we własny egzemplarz, znaleźć dla siebie zielony płaszcz i czekać, aż znów spadnie deszcz. A gdy spadnie pierwsza kropla, musisz zamknąć się w czterech ścianach i po prostu ją przeczytać. No a jak skończysz, możesz mi ewentualnie podziękować ;)
Na koniec jeszcze mała, osobliwa mądrość - weź ją sobie do serca!
"Chodzi o to, że gdybym przejmował się tym, co wszyscy myślą, samemu byłoby mnie siebie żal, ale tak nie jest. Moim zdaniem jestem całkiem fajny. Wydaje mi się po prostu, że nie powinnaś pozwalać innym ludziom się definiować.Myślę, że mogłabyś być, kim tylko zapragniesz."

Twoja P.

4 komentarze:

  1. Już od dłuższego czasu chcę sięgnąć po tę pozycję, a po Twoim wpisie pragnę tego jeszcze bardziej. Bez dwóch zdań muszę przeczytać! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz! Książka jest nieco osobliwa, ale naprawdę przecudowna <3 W takim razie czekam na Twoją recenzję ;)

      Usuń
  2. Dawno temu, kiedy książka pojawiła się na rynku, bardzo chciałam ją przeczytać. Chyba czas wrócić do tego postanowienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo chciałam przeczytać, jak tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, ale jakoś tak nie było nam po drodze. Może to i lepiej, bo teraz potrzebowałam właśnie takiego oderwania od rzeczywistości :) Bierz się za nią jak najszybciej! ;)

      Usuń