Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

Pani Noc

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że Paulina nie czytała mojej recenzji, ani ja nie czytałam recenzji Pauliny, więc gdyby jakieś informacje lub spostrzeżenia były takie same, to wybaczcie. Chciałyśmy Wam tylko przedstawić nasze opinie na temat tej książki, a że nie każda z nas chciała to zrobić, to dostajecie dwie recenzje jednej książki. Wszystko jasne? Mam taką nadzieję.

Nie wiem od czego zacząć… Od odpychającej ceny okładkowej, dziwnie przetłumaczonego tytułu, czy też może od pytania, dlaczego tu jest tak mało scen z bohaterami z „Darów anioła”?!
Zacznę od tego, że warto było czekać na kolejną dawkę Nocnych Łowców!
WRÓCILI! NOCNI ŁOWCY ZNOWU W AKCJI!
Jeżeli ktoś tak samo, jak ja, jest uzależniony od twórczości Cassandry Clare, to pewnie też odliczał dni do premiery „Pani Noc” w Polsce. W przypadku książek ze świata Nocnych Łowców, nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed ich przeczytaniem, ani cena, ani plotki, że mogę się bardzo zawieść. Nie było możliwości, żebym tego nie przeczytała, choćby nie wiem co.
Książka na wejściu zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, a to oczywiście za sprawą zjawiskowej okładki. Chwała Bogu, że nikomu nie przyszło do głowy robić polskiego wydania! Kamień z serca. Co do tłumaczenia tytułu, to na początku też się zbulwersowałam, bo wolałabym, żeby zostało po prostu Lady Midnight , ale nie ma co wybrzydzać, ważne, że w ogóle jest.
No i spore zaskoczenie to grubość. Nie spodziewałam się tylu stron i zastanawiałam się, kiedy ja ją przeczytam. Ale ta historia tak wciąga, że szczerze mówiąc, te ponad 800 stron, przeczytałam szybciej niż niektóre znacznie cieńsze powieści i jeszcze było mi mało.
Jak tylko zobaczyłam tytuły rozdziałów, moje serce zabiło mocniej i zaczęła mi się udzielać ta magia świata Nocnych Łowców. Wzięłam się za czytanie i… chwila… to tu nie ma Jace’a ?! Gdzie są Izzy i Simon?! Co to za podróba Magnusa?! Tak, czytałam opis i wiedziałam , o czym będzie ta część, ale dopóki jej nie zaczęłam, łudziłam się, że oni tu będą…
Poczułam się trochę, jakbym otworzyła pudełko z lodami, a w środku koperek.
I z jednej strony było mi trochę żal, ale z drugiej przecież właśnie dostałam nową, świeżą opowieść, z kolejnymi świetnymi bohaterami! „Diabelskie maszyny” też były odrębną historią, a jednak uwielbiam je tak samo, jak „Dary anioła”. Zamiast biadolić, wzięłam się ostro za czytanie i okazało się, że, mimo wcześniejszych obaw, bardzo szybko wkręciłam się w mroczne intrygi.
Przysmakował mi ten koperek!
Już w „Mieście niebiańskiego ognia” polubiłam Blackthornów i Emmę, a w „Pani Noc” moja sympatia do nich jeszcze bardziej wzrosła. Zaczęłam wreszcie rozróżniać młodsze dzieci, które wcześniej mi się myliły i udzieliła mi się ta chemia między Julianem a Emmą. Ach, Julian… Tego mi było trzeba.
Dużym zaskoczeniem jest dla mnie Mark Blackthorn, czyli, moim zdaniem, najzabawniejszy bohater tej powieści. Ta postać wprowadziła do książki szczyptę wariactwa i humoru, bez której nie wyobrażam sobie całej historii. Uwielbiam sceny typu: Mark posmarował mikroskop masłem. Mark podrywa dziewczyny na sałatę. Mark przejmuje dowodzenie w kuchni. No i moja ulubiona- Mark morduje Pana Czepiaka. Kocham tego bohatera!
Co najbardziej zafascynowało mnie w „Pani Noc”? Oparcie całej zagadki na wierszu. Kiedy zorientowałam się, co znaczą tytuły rozdziałów i, że w grę wchodzi wiersz Edgara Allana Poego, to naprawdę była oczarowana pomysłowością autorki. Wielki plus za to!
Kiedy trylogia „Dary anioła” doczekała się kontynuacji w postaci kolejnych części, albo przy okazji wydania „Kronik Bane’a”, pojawiły się opinie, że ciągnięcie tego nie ma sensu, bo Cassandra Clare tworzy to wszystko dla pieniędzy. Po wydaniu „Pani Noc” niektórzy nawet uznali, że dają sobie spokój z dalszymi częściami, ponieważ to zaczęło już tracić sens. Wcześniej absolutnie nie zgadzałam się z takimi osobami, ale po przeczytaniu tej książki, spojrzałam na to trochę inaczej. Pod koniec „Pani Noc” autorka zrobiła coś takiego, co dla mnie jest ewidentnym naciąganiem. Ci, co czytali, powinni skojarzyć, bo chodzi mi o wątek powiązany z rodziną Herondale’ów . Po części mi się to podoba, ale ta sytuacja jest zbyt mało prawdopodobna i odnoszę wrażenie, że autorka zrobiła to, ponieważ musiała wprowadzić coś, co można pociągnąć w kolejnych częściach. Nadal nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że pisanie kolejnych książek ze świata Nocnych Łowców, to już przegięcie, aczkolwiek zaczynam rozumieć te osoby. Ja na pewno z kolejnych części nie zrezygnuję, bo mimo wszystko, nadal uwielbiam ten świat i czytanie tych historii sprawia mi ogromną przyjemność.
Moim zdaniem „Pani Noc” to kawał dobrej książki i chociaż wyobrażałam sobie ją nieco inaczej, to Cassandra Clare mnie nie zawiodła. Bardzo się cieszę, że jednak pod koniec dostałam namiastkę przeszłości i spotkałam się z dawnymi głównymi bohaterami, chociaż po tym spotkaniu czuję się trochę staro :’) Za sprawą średnio udanego serialu, na nowo zakochałam się w Malecu i tak mi się marzy, żeby autorka rozwinęła ten wątek w kolejnych tomach. Albo niech napisze oddzielna książkę pod tytułem „Malec”!
Liczę, że kontynuacja Mrocznych intryg, będzie jeszcze lepsza i równie gruba, co „Pani Noc”. Książka zakończyła się w takim momencie, że już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z tymi bohaterami! Byle do wiosny…

Paulina


Och, nareszcie! Tak długo czekałam, żeby napisać tę recenzję, że aż teraz nie wiem co napisać. W głowie mam wiele takich małych karteczek z notatkami i spostrzeżeniami na temat książki, a teraz muszę to ułożyć w jedną, ładną całość. Albo wyjdzie z tego coś niesamowitego, ale kompletny chaos. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Może zacznę od tego, czego się spodziewałam. Gdy dowiedziałam się jak dużo stron ma liczyć „Pani Noc”, to, szczerze przyznaję, byłam w szoku. No i po takiej ilości stron liczyłam na wartką akcję, intrygi (tak jak zapowiada nazwa serii), wątki miłosne i takie tam. Czy to dostałam? Po części tak. Z ciężkim sercem, piszę, że nie było wielkiego WOW. Owszem, były zaskakujące zwroty akcji, trochę tajemniczych wydarzeń i dużo nawiązań do Darów Anioła czy Diabelskich Maszyn (co jest oczywiście świetne). Jednak w tym wszystkim zabrakło mi tego czegoś, z czym miałam do czynienia przy okazji czytania Darów Anioła, to znaczy czegoś takiego co by mnie wgniotło w fotel. Jeśli tak macie, to na pewno wiecie o co mi chodzi.
Ale zaraz. Czy twierdzę, że poziom pisania Pani Cassandry opadł? A gdzie tam! Książka jest świetna i pomimo że kilka spraw, które wymieniłam wyżej, obniżają jej poziom, to jest szereg wątków i postaci, którzy sprawiają, że poziom nowej powieści się wyrównuje. O czym piszę? A no chociażby o Panu Czepiaku. Pan Czepiak chwycił mnie za serce (z tego co wiem, to Paulinę też!), a i wydaje mi się, że było (i jest) wiele osób, które pokochały Pana Czepiaka. Tak nawiasem mówiąc, nazwę tak moją kolejną maskotkę.
Kolejną sprawą jest to, że gdy zobaczyłam pierwszy raz okładkę książki, zakochałam się. Zakochałam się w pięknej grafice, w pięknej czcionce, we wszystkim. Zakochałam się przede wszystkim w pięknym tytule, który brzmiał Lady Midnight.
Modliłam się, żeby polscy tłumacze tego nie zepsuli, bo przecież jak powszechnie wiadomo, Polska jest świetna w tłumaczeniu niektórych tytułów książek lub filmów. I co się okazało? Dostaliśmy Panią Noc. Taką zwykłą Panią Noc. I wiecie co? Byłam troszkę zawiedziona, ale wzięłam się w garść i pomyślałam, że tytuł nie może zepsuć tej cudownej 800 stronicowej powieści. Olałam te kilka liter na okładce i zaczęłam czytać. Kiedy się okazało dlaczego tytuł jest taki, a nie inny, spodobał mi się i już nie patrzę krzywo na te 7 liter. Ot, jak może szybko się zmienić gust.
Kiedy otworzyłam książkę i przejrzałam kilka kartek, moje serce zaczęło bić szybciej. Znowu ogarnęła mnie euforia i podekscytowanie, związane z czytaniem kolejnej powieści o Nocnych Łowcach.
Przyznaję, że po przeczytaniu tych kilku stron, było mi żal, że jest ich tylko ponad 800! Jednak starałam się delektować każdym rozdziałem, każdą stroną, każdym słowem, każdą literą zapisaną w „Pani Noc”.
Po kilku dniach udało się, przeczytałam. Jednak nie miałam czytelniczego kaca. Dlaczego? Sama nie wiem. Mimo że zakończenie zostawiało pewien niedosyt, to chyba dla mnie było to zbyt oczywiste zakończenie i to chyba dlatego brak kaca.
Jednak to nie jest tak, że nie mam ochoty na pozostałe części! Mam! Mam wielką ochotę, żeby je przeczytać i bardzo chętnie zrobiłabym to od razu. No ale jednak muszę poczekać jeszcze trochę.
Uważam, że świetną rzeczą w „Pani Noc” jest przybliżenie czytelnikowi związku Parabatai. Strasznie mi się to spodobało i praktycznie cała powieść opiera się właśnie na tym. Dowiadujemy się (ponownie) jak wygląda ceremonia, trochę suchych faktów, trochę zasad i takie tam. Ogólnie można powiedzieć, że tak parabataisko.
Liczę na to, że druga część będzie tak samo gruba (BŁAGAM, NIECH BĘDZIE GRUBSZA) jak jej poprzedniczka. Chociaż z tą grubością, jest pewien problem. Otóż trochę wygiął mi się grzbiet i nie wygląda idealnie, ale cóż poradzić…
Liczę też na to, że Pani Cassandra się nie wypali i druga część będzie równie świetna.
A i oczywiście liczę na więcej nawiązań do bohaterów poprzednich książek. Pomimo że tutaj kilka razy pojawił nam się Alec, Magnus, Clary czy też Tessa, to pozostał niedosyt.
Z bohaterami poprzednich serii ciężko mi było się rozstać i było to niesamowicie gwałtowne rozstanie, bo w jednej chwili byli, a w drugiej już kończyłam epilog i wszystko znikało, łącznie z ulubionymi bohaterami. I właśnie liczyłam na to, że Mroczne Intrygi troszeczkę uleczą moje połamane serce, ale póki co niekoniecznie to się udało. Poczekamy do wiosny, to się przekonamy, a przyznaję, że już się nie mogę tego doczekać. ;)

Karolina

7 komentarzy:

  1. Aż mnie to przeraża gdy od kolejnych osób słyszę, że jest bardzo mało akcji.
    Ja na początku byłam bardzo napalona na tą książkę, ale teraz już nie mam ochoty jej czytać. Dobrze, że trochę poczekałam, teraz wiem jakie są opinie i że nie warto za bardzo. :)
    Pozdrawiam --> Lost in books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jednak myślę, że warto, bo wtedy będziesz mogła się sama przekonać ;) Jak widzisz, są bardzo różne opinie, więc chyba warto po nią sięgnąć ;)
      Pozdrawiam, Karolina ;)

      Usuń
  2. Przede mną jeszcze 6 tom DA, więc nie mogę jeszcze przeczytać Pani Noc, ale mam nadzieję, że książka mi się spodoba, bo widziałam naprawdę przeróżniaste opinie. Od tych mega negatywnych, po pozytywne na maska. No cóż, zobaczymy...

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zauważyłam, że są naprawdę różne opinie, no ale czekam na twoją! :D Miłego czytania DA i mam nadzieję, że sięgniesz po Diabelskie Maszyny :D
      Pozdrawiam, Karolina ;)

      Usuń
  3. Jeszcze nie zaczęłam Darów Anioła, więc muszę troszeczkę poczekać...

    OdpowiedzUsuń