Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

DOPÓKI ŚPIEWA SŁOWIK

Miał na imię Jari.
Przyjechał pociągiem. W Żytawie miał ostatnią przesiadkę.
Miał osiemnaście lat.
Tematyka: tajemnice; zagadki; miłość; kłamstwa; uzależnienie; niepokój; przyjaźń; morderstwo; trauma
Fabuła: intrygująca; zagmatwana
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: występują
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: znikome
Czy warto mieć ją na półce: raczej tak

Niektóre książki czytam i natychmiast po zakończeniu, piszę o nich własną opinię, inne wymagają głębszego przemyślenia, a są i takie, których recenzowanie z czystym sumieniem sobie odpuszczam.
„Dopóki śpiewa słowik” to powieść, która pozostawiła w mojej głowie taki mętlik, że od dwóch miesięcy nie jestem w stanie napisać o niej nic sensownego, a jednocześnie wiem, że nie mogę tak po prostu przemilczeć tej historii. Więc w końcu piszę.
Sięgnęłam po nią NIE ze względu na opis, okładkę, czy opinie innych, ale głównie z wielkiej tęsknoty za „Baśniarzem”. I może właśnie w tym tkwi problem, bo chyba w głębi serca liczyłam trochę na powtórkę z rozrywki, a otrzymałam zupełnie coś innego.

Co myślę o tej książce?
Dziwna.
Dziwna.
Dziwna.

Lecz dziwna w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Antonia Michaelis tym razem prowadzi czytelnika w sam środek tajemniczego lasu, gdzie w małej chatce mieszka równie tajemnicza dziewczyna. Głównym bohaterem jest Jari, osiemnastolatek, który, zgodnie z opisem na okładce, nie ma doświadczenia w kontaktach z kobietami, ale dzięki żyjącej w lesie Jaschy, wkracza w świat zmysłowego upojenia. I w tym momencie chciałabym wyjawić coś, co wykracza poza opis, ale jednocześnie nie chcę, żeby zrobił się z tego jeden wielki spojler... A z kolei, nie mogąc napisać, jak Jascha i Jari się poznali, co się działo w chatce oraz które elementy wykreowanego świata, najtrudniej ogarnąć wyobraźnią, właściwie zawężam sobie pole do popisu do samych ogólników.
Zatem czas na te bardzo ogólne i bardzo niejasne wrażenia po lekturze.
„Dopóki śpiewa słowik” to z pewnością książka niecodzienna, bardzo tajemnicza, poplątana, a do tego momentami niepokojąca. Jeżeli ktoś uważa, że „Baśniarz” był dziwny, to ta historia zdziwi go jeszcze bardziej.  
Istny las wariatów i zagadek.
Bohaterowie z jednej strony zwyczajni, a z drugiej kompletni szaleńcy.
Autorka nie zawodzi przebiegłością i kolejny raz tworzy słowami niezwykły, oryginalny obraz, nie do podrobienia. Prawda leży sobie bezpiecznie zakopana pod kopczykiem kłamstw, a czytelnik błądzi, naiwnie szukając jej w głębokim jeziorze.
Właściwie książka mnie nie zawiodła, ale zakończenie pozostawia tak wiele pytań i tyle niedomówień, że jestem z tego powodu trochę rozgoryczona. Niby słowik umilkł, zrobiło się cicho, ale nie jest to taki rodzaj ciszy, który pozwala na wyciszenie, lecz bardziej taki frustrujący, prowokujący do przeanalizowania wszystkiego od początku.
„Dopóki śpiewa słowik” hipnotyzuje i zapada w pamięć, ale „Baśniarz” to to nie jest. Mam przeczucie, że wiele osób się na niej zawiedzie, a jednak ja, mimo wszystko, nie żałuję ani przeczytania, ani kupna własnego egzemplarza. Uwielbiam styl Antonii Michaelis i tę niesamowitą magię, którą tworzy. Nie mam pojęcia komu „Dopóki śpiewa słowik” może się spodobać, ale sądzę, że książka zasługuje na uwagę.

Tak się zastanawiałam, jakim słowem można by ją najtrafniej określić i chyba znalazłam odpowiednie:
OBŁĄKANA

„Cicho, cicho ptaszyno moja,
cicho, cicho.
A kiedy gwiazda na świat spada,
nocą głęboką,
jarząc się smugą białą,
tęsknię za kimś bliskim,
kto nie istnieje,
cicho, cicho.”

Ocena Pauliny: 8/10

Paulina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz