LISTOCENZJA z rodziny magicznych #nierecenzji się wywodzi, choć niczym kot, własnymi ścieżkami chodzi. Rządzi się własnymi prawami, nie przejmując się powtórzeniami. Niekiedy interpunkcję olewa - opisuje, jak czuje, nie tak, jak trzeba. Jest zlepkiem myśli, spostrzeżeń, zachwytów, pocztówką z podróży do książkowych bytów.
Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)
Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)
"PARABATAI to przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony Parabatai)
W dzisiejszej listocenzji o książce...
- lekkiej, podróżniczej, bardzo apetycznej
- z przepisami autorskimi Beaty Pawlikowskiej
- z mnóstwem niesamowitych zdjęć
- którą warto mieć na półce
- w skali śniadaniowej 8/10
Droga Parabatajko,
w swojej
"czytelniczej karierze" włóczyłam się już po wielu książkowych
światach, oczami wyobraźni podziwiałam niezliczone magiczne krainy, aż naszła
mnie w końcu ochota na wycieczkę bardziej realną, choć póki co też papierową. Tym razem
zabieram Cię więc w podróż po różnych zakątkach prawdziwego świata w
poszukiwaniu najlepszych pod słońcem... śniadań.
Śniadanie kojarzy
mi się głównie z kanapką, zazwyczaj zjedzoną w pośpiechu, i kubkiem herbaty
dopijanej na stojąco, bo przecież już trzeba wychodzić... Jednak śniadania, którymi poczęstowała mnie w
swojej książce Beata Pawlikowska to zupełnie inna, o wiele smaczniejsza bajka!
Zdrowe, kolorowe,
niekiedy dość zaskakujące. Czasem tak bogate, że mogłyby zawstydzić niejeden
obiad. Częściej jedzone palcami, niż eleganckimi sztućcami. Podawane na
serwetkach z wczorajszej gazety. Czasem ukoronowane mocnym trunkiem z miejscowych
owoców. Takie właśnie Śniadania świata
serwuje nam podczas podróży z tym tytułem Beata Pawlikowska.
Ta książka jest
prawdziwą, kulinarną wyprawą po najdalszych zakątkach Ziemi. Jest barwna,
treściwa, pełna inspiracji. Zadziwia prostotą życia w niektórych rejonach
świata i różnorodnością jedzonych tam śniadań.
Sprawia, że człowiek ma ochotę porzucić swoje zabiegane życie, zwolnić i
spacerkiem ruszyć tropem autorki, by móc osobiście skosztować specjałów z ulicznych
kuchni, gdzie noga sanepidu nigdy nie postała.
Jest to książka
mniej do czytania, bardziej do
wertowania. Autorka postawiła na krótkie, zwięzłe opowieści i przemyślenia,
oddające klimat odwiedzanych miejsc, dorzuciła do tego garść ciekawych
przepisów i zwieńczyła wszystko genialnymi, bardzo apetycznymi zdjęciami.
Śniadania świata
to świetna pozycja dla wszystkich wielbicieli podróży i niebanalnego jedzenia.
Książka bardzo ładnie wydana, kolorowa, pełna cudownych fotografii - moim
zdaniem idealna pozycja na prezent!
Zwykle nie sięgam
po takie tytuły, ale tym jestem
urzeczona. Choć, jak wiesz, do gotowania mam dwie lewe ręce, to kilka prostych, zdrowych przepisów,
chciałabym kiedyś wypróbować. Zechcesz być moim królikiem doświadczalnym? ;)
Twoja P.
Za
smakowitą podróż czytelniczą dziękuję wydawnictwu
EDIPRESSE POLSKA
EDIPRESSE POLSKA
Nie lubię książek tej Pani.
OdpowiedzUsuń