Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)
"PARABATAI to przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony Parabatai)
W dzisiejszej listocenzji o książce...
- lekkiej, ciut zabawnej, odrobinę poważnej, bardzo refleksyjnej
- bez wulgaryzmów
- pozbawionej scen erotycznych
- bez scen brutalnych
- przy której można uronić jedną łzę
- którą warto mieć na półce
- którą poleca 9/10 płatków śniegu, pan Kiełbasa i właściciel kebsa
Droga Parabatajko,
wszystkie znaki na niebie
i ziemi mówią, że dziś powinno być na chłodno, ja jednak, na przekór
wszystkiemu, zrobię to bardziej na ciepło.
Remigiusz Mróz –
kojarzysz typa?
Tak, to ten, co podobno pisze za dużo, podobno tylko po to, żeby hajs się zgadzał, podobno z każdą książką coraz słabiej. Tak, to ten sam, co podnosi krytykom ciśnienie, przyciąga hejt jak magnes i odpowiada za niejedną gównoburzę na literackim podwórku.
Cóż…
Może Ci, którzy tak głoszą mają rację, ale ja jestem tylko prosty człowiek ze wsi, aby w tych książkach siedzę, i widać, że się na tym wszystkim nie znam. No, a skoro się nie znam, to się w końcu wypowiem!
Tak, to ten, co podobno pisze za dużo, podobno tylko po to, żeby hajs się zgadzał, podobno z każdą książką coraz słabiej. Tak, to ten sam, co podnosi krytykom ciśnienie, przyciąga hejt jak magnes i odpowiada za niejedną gównoburzę na literackim podwórku.
Cóż…
Może Ci, którzy tak głoszą mają rację, ale ja jestem tylko prosty człowiek ze wsi, aby w tych książkach siedzę, i widać, że się na tym wszystkim nie znam. No, a skoro się nie znam, to się w końcu wypowiem!
„Pisanie
to układanie puzzli, które nie mają jeszcze
określonego kształtu ani rozmiaru”
określonego kształtu ani rozmiaru”
O pisaniu. Na chłodno
to autobiografia i poradnik w jednym, czyli coś, czego ja unikam. Gdyby nie
kontrowersyjnie zimne nazwisko na okładce, pewnie przeszłabym obok tej pozycji
obojętnie i teraz byłabym uboższa o wiele wartościowych przemyśleń.
W tej książce znalazłam
wszystko, prawdopodobnie nawet to, czego znaleźć nie miałam. Pisania się może
nie nauczyłam, co widać, ale odbyłam niesamowitą podróż po świecie
początkującego pisarza, który pierwsze litery stawiał w PowerPoincie.
O pisaniu. Na chłodno to taki Mróz na ciepło, z przymrużeniem oka, z przesłaniem. Szczerze mówiąc dopiero po tej lekturze uświadomiłam sobie jak słabo znam twórców powieści, po które sięgam i jaka to dla mnie wielka strata. Remigiusz Mróz obala wiele mitów na swój temat i daje się poznać z zupełnie innej strony, nie tylko jako pisarz, ale też jako czytelnik, przyjaciel, człowiek z pasją. Teraz nie myślę już o Panu Mrozie, jak o typie, który wiecznie chodzi w garniakach i pisze szybciej niż ja czytam, lecz dostrzegam w nim wreszcie prawdziwego książkoholika, fana Kinga i normalnego człowiek, któremu sława nie spadła z nieba.
O pisaniu. Na chłodno to taki Mróz na ciepło, z przymrużeniem oka, z przesłaniem. Szczerze mówiąc dopiero po tej lekturze uświadomiłam sobie jak słabo znam twórców powieści, po które sięgam i jaka to dla mnie wielka strata. Remigiusz Mróz obala wiele mitów na swój temat i daje się poznać z zupełnie innej strony, nie tylko jako pisarz, ale też jako czytelnik, przyjaciel, człowiek z pasją. Teraz nie myślę już o Panu Mrozie, jak o typie, który wiecznie chodzi w garniakach i pisze szybciej niż ja czytam, lecz dostrzegam w nim wreszcie prawdziwego książkoholika, fana Kinga i normalnego człowiek, któremu sława nie spadła z nieba.
Ta pozycja wywołała we
mnie wiele różnych wspomnień: takich z dzieciństwa typu granie w Contrę na
Pegasusie, ale też takich z początku mojej „kariery blogerskiej”, kiedy dopiero
odkrywałam booktuba i stopniowa dojrzewałam do tego, by szerzyć czytelnictwo w
odmętach internetu. Naszło mnie po tej książce na refleksje, takie głębsze,
osobiste, którymi się dzielić nie chcę, lecz jedną się z Tobą podzielić muszę: O pisaniu. Na
chłodno przeczytać warto.
I tyle. Kropka.
I tyle. Kropka.
Zwykle nie oceniam tutaj
okładek, ale tym razem muszę zrobić wyjątek, bo ta książka jest naprawdę
doskonale wydana. Twarda oprawa, wstążeczko-zakładka i ta niesamowita wklejka w
środku – jestem dumna z wydawnictwa, bo odwaliło kawał dobrej roboty!
„Pisząc,
możemy przeżyć tysiąc żyć.”
O pisaniu. Na chłodno
to świetny klucz do poznania autora - sprawia, że ma się ochotę przeczytać
wszystkie książki Remigiusza Mroza, a także te z listy jego ulubionych. Nie mam
w szufladzie schowanego żadnego dzieła, a i w głowie na razie nie szaleje mi
fabuła własnej książki, ale jeśli, albo raczej kiedy, w końcu dojrzeję do
pisania, to z pewnością do tej książki wrócę.
O pisaniu. Na chłodno
polecam wszystkim wiernym fanom autora, tym, którzy jeszcze go dobrze nie
znają, a zwłaszcza tym, co to w niego zwątpili. Jeśli kiedyś wybiorę się
wreszcie na targi książki albo jakieś spotkanie autorski, to normalnie wezmę tę
książkę, stanę w tej kilometrowej kolejce, a jak już się w końcu dopcham to
powiem: panie, tu mnie pan podpisz!
Mam nadzieję, że
Remigiusz Mróz nie poprzestanie na kryminałach i politycznych gierkach, bo po
tej lekturze mam coraz większą ochotę na mrozową fantastykę…
„Nikogo
nie można nauczyć pisania – ale można, a nawet trzeba,
nauczyć tego samego siebie.”
nauczyć tego samego siebie.”
Twoja P.
Za ciepłe chwile w mroźnym towarzystwie dziękuję wydawnictwu
CZWARTA STRONA
CZWARTA STRONA
Pisarką raczej nie zamierzam być, ale z ciekawości przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości pana Mroza, na ten moment nie planuję się z nią zapoznać, ale kto wie, czy kiedyś nie sięgnę po powieści tego autora... W każdym razie Twoja recenzja bardzo zachęca do tej książki, więc zapiszę ją sobie na listę, jak będę chciała zacząć przygodę z panem Mrozem, to będzie jak znalazł na początek 😉
OdpowiedzUsuńLubię książki autora, ale tę sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńNic spod jego pióra jeszcze nie czytałam, jakoś odstrasza mnie tempo w jakim pisze ;P Ale mam wrażenie, że ta ma większy potencjał, żebym się z nim polubiła :P
OdpowiedzUsuńJak już zapoznam się z twórczością autora to sięgnę też pewnie po tę pozycję. :)
OdpowiedzUsuńUfff... myślałam, że jestem ostatnia na świecie, która Mroza nie czytała, ale widzę, że moja przedmówczyni też... znaczy, jeszcze mam czas na zapoznanie się z autorem :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Mroza, aż wstyd :O
OdpowiedzUsuń