Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

OSIEDLE RZNiW

LISTOCENZJA z rodziny magicznych #nierecenzji się wywodzi, choć niczym kot, własnymi ścieżkami chodzi. Rządzi się własnymi prawami, nie przejmując się powtórzeniami. Niekiedy interpunkcję olewa - 
opisuje, jak czuje, nie tak, jak trzeba. Jest zlepkiem myśli, spostrzeżeń, zachwytów, pocztówką z podróży do książkowych bytów.
Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)


"PARABATAI to przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony Parabatai)
 W dzisiejszej listocenzji o książce...
  • z hip-hopem, dragami, zbrodnią i karą
  • w której solidnie się klnie
  • bez typowych scen erotycznych
  • ze scenami brutalnymi 
  • bez ryzyka łez
  • którą warto mieć w swojej biblioteczce
  • która brzmi jak 7,5/10 dobrych bitów  


Droga Parabatajko,
 

ile twarzy ma twórczość Remigiusza Mroza?
Z pewnością więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać!

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zapowiedź, gdy dowiedziałam się, że to będzie kryminał osadzony na blokowiskach, gdzie kwitnie dilerka i słucha się hip-hopu, pomyślałam, że to jest TO. Ten tytuł miał rozwalić system, namieszać we wszelkich topkach, no dla mnie miał być po prostu hitem.

No i kurła, zgubiły mnie moje własne, wygórowane oczekiwania...


Nie da się ukryć, że Osiedle RZNiW to trochę inna odsłona mroźnego pisarstwa. Nie chcę przyklejać tej powieści niepotrzebnej łatki, ale na początku miałam dziwne wrażenie, że przez wiek i sposób bycia głównych bohaterów, ta historia zjechała trochę do rangi młodzieżówki. Później to wrażenie się zatarło, bo pojawiły się mocniejsze sceny, poważniejsze tematy i cała fabuła nabrała głębszego znaczenia,  jednak te wstępne odczucia w głowie pozostały.



" - Daj spokój - uciąłem. - W końcu musisz się sponiewierać.
Kiedy, jak nie w liceum?"


Szok pierwszy: nie sądziłam, że Remigiusz Mróz tak ostro poleci slangiem.
Spodziewałam się bluzgania na prawo i lewo, ale nie takiego stężenia slangu młodzieżowego. Przez kilka rozdziałów nie mogłam się wgryźć w historię właśnie przez język. Z drugiej strony rozumiem, że gdyby nie ten slang, książka nie byłaby tak charakterystyczna,  a klimat mógłby stracić na wyrazistości. Czapki z głów, bo łatwo było przekombinować dialogi, posługując się takim podwórkowym językiem, a jednak autor podołał i chociaż ja kręcę nosem to wyłącznie dlatego, że takie kwieciste teksty wolę w muzyce niż w literaturze. Ten element książki nie przypadł mi do gustu tak po prostu, nie ze względu na słabe wykonanie czy coś w tym stylu. Finalnie nie wpłynęło to negatywnie na moje odczucia, więc luz.

Szok drugi: zawirowania fabuły!
Wiedziałam, że należy spodziewać się niespodziewanego, ale i tak zaskoczeń nie zabrało. Niezwykle podoba mi się jak ta historia dojrzała, bo zaczęła się niby tak sobie, a ostatecznie niesamowicie rozkwitła w coś wartościowego, mądrego, z godnym przekazem. Kreacja bohaterów i cała ta osiedlowa otoczka, z czasem nabrały głębszego sensu i to, co początkowo mnie uwierało, poszło w niepamięć.

Szok trzeci: niby były wskazówki, niby wnikliwe oko mogło coś zauważyć, niby podejrzewałam, kto jest kluczową postacią w tym całym zamieszaniu, a mimo to dałam się zwieść. Zakończenie okazało się świetne, sprytne i oryginalne, chociaż... coś takiego już było. Nie podam tytułu i autora, bo mógłby to być mały spojler, ale ostatnio miałam przyjemność czytać książkę, której fabuła oparta została na podobnym rozwiązaniu. Nic więcej nie zdradzę, ale to podobieństwo uświadomiło mi, jak różnie można poprowadzić akcję w oparciu o ten sam klucz do rozwikłania zagadki.




Osiedle RZNiW udowadnia, że Mróz jest autorem bardzo elastycznym i świetnie potrafi budować klimat. Mimo małych zgrzytów jestem usatysfakcjonowana. Liczyłam na rozpierduche, na wielką bombę, a dostałam mega pokaz fajerwerków, trochę tańszy zamiennik, ale ostatecznie zrobił na mnie duże wrażenie.
Historia ma charakterek, fajne postacie, mega zwroty akcji. Zwraca uwagę na różne ważne problemy  społeczne i pokazuje, że dzieciak w dresie nie jest gorszy od dzieciaka w drogich ciuchach, a rodziny się nie wybiera. Zanim zaczniesz kogoś oceniać, powiesz, że patola, że niewychowany dresiarz, że z takiego to nic nie będzie, zastanów się dwa razy, bo teoretycznie wszyscy jesteśmy równi, a jednak nie wszyscy mamy takie same możliwości.

Osiedle RZNiW polecam, bo o ile forma tylko spoko, to przekaz naprawdę sztos!
Szacun za playlistę, szacun za posłowie, no i szacun za przeurocze ostatnie zdanie!
Masz czytać, czaisz? ;)



"Wszyscy jesteśmy Józefem K., czai pan? Cały czas ktoś nas za coś sądzi, a my nie wiemy nawet za co ani jakie są zasady. Nie możemy się bronić. I nikomu nie chodzi o żadną sprawiedliwość, tylko o to, żeby system miał jakiś cel, rację bytu. Bo on istnieje dla samego istnienia, sam się napędza."



Twoja P.
 Za mroźne bity dziękówa

WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA

8 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam żadnej książki Pana Mroza, ale jakoś nie mogę się do tego przemóc, pomimo pozytywnych recenzji, a jedna jego książka od ponad roku czeka u mnie na półce.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię mroźną twórczość, szczerze polecam :)

      Usuń
  2. Ja również będę czytała. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno będę za tą książką rozglądać się w bibliotece 😉

    OdpowiedzUsuń