LISTOCENZJA
z
rodziny magicznych #nierecenzji
się
wywodzi, choć niczym kot, własnymi ścieżkami chodzi. Rządzi się
własnymi prawami, nie przejmując się powtórzeniami. Niekiedy
interpunkcję olewa - opisuje, jak czuje, nie tak, jak trzeba. Jest
zlepkiem myśli, spostrzeżeń, zachwytów, pocztówką z podróży
do książkowych bytów.
Historia jej powstania prosta, mało
znana: twórczością pierwszej Czarownicy
zainspirowana.
Z drugiej Czarownicy
zaklęcia
zrodzona; trzeciej Czarownicy
w
pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę
smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami
ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu
na
własną odpowiedzialność! :)
"PARABATAI
to
przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego
przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki
ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał
przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony
Parabatai)
W dzisiejszej listocenzji o książce...
pełnej magii, mroku, jawy przeplatającej się ze snem
raczej bez wulgaryzmów
wolnej od erotyki
z wątkami brutalnymi
bez ryzyka łez
którą warto mieć na półce
w skali onirycznej 7,5/10
Droga Parabatajko,
Każda
historia ma zapach.
Jedna pachnie słodkim romansem, druga
krwistą zbrodnią, a jeszcze inna odurzającą nostalgią. Podobno
kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, co zatem zbiera ten, kto sieje
Ziarna zemsty?
Do
świata Rudej wracam bez obaw, bez strachu, że coś pójdzie nie
tak, bez wątpliwości czy warto. Lubię ten świat za dziwność,
nieoczywistość i magiczną otoczkę.
Ziarna
zemsty wykiełkowały obficie w nowe kłopoty i
niebezpieczeństwa, którym główna bohaterka musi stawić czoła.
Ruda nie ma w życiu łatwo, mam wrażenie, że za każdą chwilę
szczęścia musi odpokutować podwójnie, a koszmary i tak nie chcą
dać jej spokoju... Jednak Ruda jest zawzięta i mimo że wiatr
nieustannie wieje jej w oczy, ta uparta istota za żadne skarby nie
chce się poddać.
Ta
książka jest mroczna. Ta książka jest pełna tajemnic. Ta książka
emanuje magią.
Lubie ten oniryczny klimat, lubię nietypową
formę, lubię nawet te parszywe upiory w roli czarnych charakterów.
Lubię tę opowieść, tak po prostu, za całokształt.
„Kto
raz zacznie uciekać, ucieka przez całe życie. Ja też wciąż
oglądałam się za siebie. Nie chciałam się zatrzymać. Coraz
bardziej drażliwa i nerwowa z obawy, by coś mi nie umknęło.
By
zdążyć uchwycić wizję na czas. Cena marzeń i kłamstw. Często
samych złudzeń.”
Autorka poszła niełatwą drogą, tworząc coś tak bardzo odklejonego od schematu: historię z przeskokami narracji, wątkami z pogranicza jawy i snu, z gromadą niepokojących postaci, napisaną raczej prostymi słowami, ale nie powiedziałabym, że przez to banalną czy oczywistą. Nad Ziarnami zemsty jak i nad całą serią trzeba się zastanowić. Trzeba dać sobie czas, pomyśleć, obejrzeć ten spektakl, rozgryźć kilka tajemnic, wreszcie zebrać to, co wykiełkuje, bo podejrzewam, że różnym czytelnikom różne przemyślenia po lekturze wyrosną. W moim ogródku trzecia część przyniosła nostalgię, dużo prywatnych refleksji, bo gdzieś tam w tym gąszczu przygód Rudej zobaczyłam skrawki samej siebie.
Grzechem ciężkim, kardynalnym wręcz, byłoby przemilczenie rysowanego wątku książki. Zwykle ilustracje nie są dla mnie istotne, ale w tym przypadku nie wyobrażam sobie historii Rudej bez tych wyjątkowych, małych dzieł sztuki. Dla mnie najcenniejsze jest to, że i słowa, i ilustracje narodziły się w głowie Autorki, dzięki czemu można przeżyć tę opowieść na dwóch płaszczyznach, poczuć ją podwójnie. Niezwykle przyjemne doznanie!
Ziarna
zemsty nie zawiodły, nie znużyły, nie podsunęły
mi żadnych słów krytyki. Nie zaskoczyły jakoś szczególnie, ale
nie czuję, żeby czegoś w nich zabrakło. Po prostu okazały się
godną kontynuacją. Domyślam się, a wręcz mam cichą nadzieję,
że Ruda nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i spotkamy się w
kolejnym etapie jej niełatwych przygód.
Jaki zapach będą
miały tym razem?
Twoja P.
Za
możliwość zapoznania się z książką przedpremierowo dziękuję
Autorce